sobota, 2 maja 2015

1. Stay with me.

6 lipca 

   Łzy lecą strumieniami wprost z moich dużych, brązowych oczu. Kacper przytula mnie do siebie, a ja jak zwykle moczę mu koszulkę. Czuję się tak jak zawsze, gdy mnie pociesza. Będzie mi brakować naszych rozmów, wspólnego wygłupiania się, naszej przyjaźni - całego jego. Niestety, nie ja tutaj decyduję o swoim losie, o swoim miejscu zamieszkania. To tata, który dostał lepszą posadę w Argentynie - ja nie mogłam wznieść żadnego sprzeciwu. Tym bardziej, że nasza sytuacja finansowa nie zawsze bywała na pozytywnym stopniu, no i zawsze marzyłam o mieszkaniu w innym kraju. Jednak nie tak to sobie wyobrażałam. Chciałam mieszkać tam z Kacprem - moim najlepszym przyjacielem. J e d y n y m przyjacielem. Kocham go jak brata. Chociaż może, nie zupełnie.
   Poza innymi chłopcami, którzy wpadali mi w oko, Kacper mi się podobał - ale t y l k o podobał. To nie była miłość. Nawet nie zauroczenie. Nie chciałam psuć naszej przyjaźni, a poza tym byłam pewna, że on nic a nic do mnie nie czuje. Nikomu się nigdy z tego nie zwierzałam, nie widziałam takiej potrzeby. Tyle razy przejechałam się na krakowskich laluniach udających moje wierne przyjaciółeczki, a potem miały mnie głęboko w dupie, kiedy Kacper dawał im kosza. Tak, zadawały się ze mną tylko ze względu na Kacpra, jednak ten, o ironio!, nie był skłonny do miłości, podobnie jak ja. Może dlatego zostaliśmy przyjaciółmi - oboje mamy charakterek. Różni nas chyba tylko to, że on jest bardzo odważny, a ja bardzo nieśmiała.
   Przeżyłam z nim mnóstwo wspaniałych chwil. Przy nim mogłam być p r a w d z i w ą sobą. Przy nim nie byłam nieśmiała i wstydliwa - potrafiłam sobie zrobić niezłą siarę. Chodziliśmy razem do przedszkola, zerówki, podstawówki i gimnazjum, co zawdzięczamy naszym rodzicom, którzy od dawna się przyjaźnili. Miłość do siatkówki łączy jednak wszystkich.
   Oboje z Kacprem kochaliśmy ten sport. Trenowanie to chyba jedyna rzecz, którą robiliśmy osobno (nie dosłownie, rzecz jasna), dlatego że n i e s t e t y, Bóg nie chciał uczynić nas tą samą płcią. Jednak mecze oglądaliśmy razem. Naszym ulubionym klubem była PGE Skra Bełchatów. Skrzaty były naszą miłością od pierwszego wejrzenia. Marzeniem Kacpra było grać w przyszłości w tym klubie. Po każdym meczu potrafiliśmy godzinami komentować grę zawodników i tak dalej, w skutku czego albo Kacpi, albo ja siedzieliśmy u siebie do naprawdę późnego wieczoru, chociaż w sumie zdarzało się to rzadko, ponieważ ani ja, ani Kacpi nie mieliśmy nic przeciwko nocowania u siebie. Mieliśmy przy tym sporo odpałów, ale bez siebie, a na odległość też je mieliśmy - wysyłaliśmy sobie różne filmiki przez Facebooka, w których robiliśmy sobie kompletną siarę, a potem zapisywaliśmy je, i bum, idealny prezent na urodziny - składanka filmików pod tytułem "Mój/moja przyjaciel/przyjaciółka to kompletny/a idiota/idiotka" na tablicy.
   A teraz, po 15 latach najlepszej przyjaźni pod słońcem, czas się pożegnać.
   Przytulam go mocniej, chcę się nacieszyć nim, póki jeszcze mogę. Niestety, Skype, Facebook, Snapchat i wszystkie inne rzeczy to nie to samo, co mieć siebie na co dzień.
   Odsuwam się od niego nieznacznie - nasze twarze dzieli wyłącznie kilka centymetrów. Całuję go w policzek i patrząc swoimi szklistymi oczami w jego, również szkliste, mówię:
   - Proszę cię, obiecaj, że gdy skończysz to cholerne liceum, przeprowadzisz się do mnie. - wyszlochałam, puszczając go i robiąc krok w tył.
   - Wiki, wiesz, że to nie jest takie proste...
   - Ale, cholera jasna, Kacper, od dawna marzyliśmy o tym, aby wyjechać z Polski! - przerwałam mu.
   - Wiem o tym, mała. I nadal tego chcę. Ale stanąłem przed niełatwym wyborem.
   - Jakim znowu wyborem? - marszczę brwi. Kompletnie nie mam pojęcia o co mu teraz chodzi.
   - Dobrze wiesz, że moim n a j w i ę k s z y m - zaznaczył specjalnie to słowo wyższym tonem, przeciągając nieco litery - marzeniem jest dostanie się do klubu siatkarskiego. Szczególnie SKRY. Ale innym też nie pogardzę. Tyle, że Polskim. Nie zagranicznym.
   Wzdycham. Rozumiem go. To jego decyzja. Jak widać, ja już w ogóle nie mogę o niczym decydować. Chcę, aby spełniał marzenia. W końcu każdy tego chce. Ale nie każdy może.
   - Rozumiem. - kiwam głową. - Ale odwiedzaj mnie, mały frajerze! - dźgnęłam go lekko w bok, uśmiechając się szeroko.
   - Frajer?! Mały?! - uniósł brwi, wypowiadając te słowa z irytacją, wyraźnie oburzony. - Przepraszam cię bardzo, moja droga, ale pragnę cię poinformować, iż jestem od ciebie wyższy. I frajerem też nie jestem! Ale za to ty jesteś kompletną idiotką, wariatką, psychopatką...
   - Daaaaj spokój - machnęłam ręką, udając znudzoną. - Oboje wiemy, że jestem od ciebie starsza o dwa miesiące. - wytknęłam mu język. - A frajerem to ty jesteś! I to kompletnym!
   - Dobra, niech ci będzie, jestem frajerem - wydął wargi, robiąc obrażoną minę. - Ale nie zaprzeczaj, że jesteś idiotko - wariatko - psychopatką.
   - A czy ja zaprzeczyłam?! Frajer i ta cała idiotko - wariatko - psychopatka. Ideeaaalne połączenie! - prychnęłam, na co Kacper wybuchnął śmiechem.
   Usłyszałam trąbienie. To tata, dający znak, że czas jechać, bo spóźnimy się na samolot. Żegnam się z Kacprem już jakieś pół godziny i to przed samochodem - a moi rodzice przez cały czas na mnie czekali. Specjalnie wyszliśmy z domu wcześniej, bo zdawali sobie sprawę z tego, ile to potrwa.
   - No dobra, Kacpi, frajerze ty mój najukochańszy. Czas się pożegnać. Na bardzo długi czas - głos mi się załamał, a w oczach znów pojawiły się łzy. - Tak strasznie będzie mi ciebie brakowało! - wyszlochałam. - Nie zapomnij o mnie... I odzywaj się. Nie chcę stracić ciebie i tej więzi, która nas łączy, tylko i wyłącznie przez te jebane kilometry. - ledwo co wypowiedzialam te słowa. Rozpłakałam się na dobre. Podniosłam wzrok z czubków swoich butów i spojrzałam na Kacpra, który również płakał. Przytulił mnie bardzo mocno - chyba najmocniej w całym naszym piętnastoletnim życiu. I teraz oboje moczyliśmy sobie koszulki. - Udanych wakacji, misio. - uśmiechnęłam się szeroko, nie powstrzymując łez. - Pamiętaj, że jesteś moim jedynym prawdziwym przyjacielem, jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
   - Ja... nie wiem co powiedzieć... ale chyba wiesz, że myślę tak samo. Kurwa, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! Jesteś najwspanialszą przyjaciółką pod słońcem. Drugiej takiej nie znajdę, i nawet nie będę próbował. Kocham cię, siostra. - wyszczerzył się. - Przyjadę do ciebie za miesiąc. Na dwa lub trzy tygodnie. Obiecuję.
   - Najlepiej na wieczność - mruknęłam pod nosem i znów oboje się śmialiśmy.
   No i pora na ostatni uścisk. Jest przesadnie przedłużony, no ale kto by się nam dziwił? Gdy odsuwamy się od siebie, mówię:
   - No dobrze, mała małpo. - zaśmiałam się. - Muszę jechać, bo mi samolot zwieje.
   - Dla mnie to lepiej... - prychnął.
   - Dla mnie też... no ale co zrobisz? - wskazałam na niego wskazującym palcem z szerokim uśmiechem.
   - Nic nie zrobisz! - on również wskazał na mnie tym samym palcem. Zawsze tak robiliśmy.
   Nachyla się nade mną i całuje mój policzek. Zamykam oczy i cieszę się chwilą. Tymi kilkoma sekundami. Tak bardzo będzie mi go brakować. Powtarzasz się Musierowicz, powtarzasz się. Weź się w garść, nie rozstajecie się na wieczność! I idź już, bo przedłużyłaś swoje pożegnania o piętnaście minut, czyli twój tata będzie musiał nieźle zapieprzać, żebyście zdążyli na samolot. Nie odwlekaj tego, bo to nieuniknione - klamka zapadła. Im prędzej się pożegnacie, tym będzie to dla was mniej bolesne.
   Nie mogłaś mi tego powiedzieć niecałą godzinę wcześniej?!, krzyknęłam w myślach, w sumie sama do siebie. Często tak robiłam. Kłóciłam się sama ze sobą.
   Odwzajemniam jego pocałunek - w policzek, rzecz jasna - ale mój jest znacznie szybszy od jego. Ujmuję jego dłoń i ściskam ją mocno, rzucam "Do zobaczenia, będę tęsknić!" i wsiadam do auta, odwracając się od razu i machając Kacprowi. Wpatrywaliśmy się do siebie z rykiem przez cały czas, dopóki tata nie skręcił i zniknął mi z pola widzenia.
   Zbyt przejęta tym pożegnaniem i nie mająca ochoty na pocieszające gadki rodziców, włożyłam do uszu słuchawki, opierając głowę o ulubionego jaśka i zamknęłam oczy, starając się nie myśleć o niczym. Po dziesięciu minutach moje rozkoszne rozmyślanie przerwały wibraje telefonu. Przewróciłam oczami. Kto to się znowu kurwa dobija?! Nie mam ochoty na sms-owe pożegnania z żadną z fałszywych twarzyczek z mojej d a w n e j szkoły.
   Jednak byłam bardzo ciekawa, kto do mnie napisał. Na moją twarz wstąpił uśmiech, gdy zobaczyłam, że to Piechu.
   Już za tobą tęsknię, świnio ;*

Spadaj, małpo, bo się rozmyślę i do mnie nie przyjedziesz!

Musierowicz mi grozi! Och, bo się przestraszę XDDD Oboje wiemy, że chcesz tego bardziej niż ja :D

Chyba w snach twoich, Piechocki ;) Jakoś dziwnym trafem ty pierwszy się odezwałeś, więc sobie nie wlewaj ;*

Dobra, to nie muszę się odzywać, skoro tak bardzo tego nie chcesz :c Nara, wredniaro!

Tego nie powiedziałam :c No ale dobra, nie, to nie, nara jełopie!

Niee no dobra, już cię zaszczycę swoją osobą, w końcu prosiłaś mnie żebym się odzywał, to chyba muszę, co nie? ;_;

Wiedziałam, hahaha XD Faktycznie jesteś jełopem ;* Cooo?! Teraz grasz przymus, tak?! Tak ze mną pogrywasz, panie Piechocki? Moim zdaniem to tylko przykrywka. :D

Jaka znowu przykrywka? Ojojoj, Musierowicz, masz straaaaasznie wybujałą wyobraźnię.

Dobra, dobra, ja i tak swoje wiem! Pamiętaj, że jednak troszeczkę cię znam (trochę bardzo) i wiem kiedy kłamiesz :3

   Pisałam z Kacprem przez całą drogę autem i samolotem - nie zaliczając godzinnej drzemki.
   Po kilku godzinach dolecieliśmy. Napisałam do Kacpra, że jestem już na miejscu i odezwę się później na Skype, to go "oprowadzę" po nowym mieszkaniu, które było opłacane przez pracodawcę taty. Wieżowiec, piękne widoki - żyć nie umierać! Do tego cudownie urządzony. Fakt, mieliśmy jakieś swoje dekoracje, drobiazgi i tak dalej, ale mebli nie musieliśmy zabierać - jest ten plus, że je sprzedaliśmy tak samo jak dom, i mamy w zanadrzu dość dużo hajsu. A jako, że mieszkanie jest opłacane przez calutki rok - wreszcie doczekałam się momentu, gdy nasza sytuacja finansowa jest na szóstkę z plusem!
   Wtargaliśmy do naszego mieszkania swoje walizki - każdy miał po trzy. Nie wiem, jakim cudem ja to wszystko tam zmieściłam, przysięgam! Miałam jeszcze torbę i plecaki - no i wszystko jasne.
   Z dwunastu pięter mieszkaliśmy na piątym, co mnie bardzo cieszyło, bo odrobinę bałam się wysokości. Nasze mieszkanie było naprawdę piękne - całe biało - szaro - czarne, czyli klasyczne, zupełnie w moim guście. I w sumie mojej mamy również. Gdzieniegdzie znajdowały się rzeczy w innych kolorach, ale nie było ich tak dużo. Z niedużego korytarza, w którym mieścił się wieszak, lustro i szafka na buty, przechodziło się do trzech pokoi, kuchni połączonej z salonem i łazienki.
   Kuchnia była cała biało - czarna. Był też barek ze stołkami no i podstawowe, kuchenne maszyny. W salonie znajdowała się bardzo wygodna, jasna kanapa, stół z krzesłami, telewizor, szafy oraz wyjście na balkon.
   W jednym pokoju mieściła się sypialnia rodziców, w drugim ich biuro, a w trzecim mój pokój.
   Weszłam do niego na końcu - chciałam mieć jakąś niespodziankę.
   I faktycznie - byłam zachwycona. Był to taki prosty pokój, nie było żadnych ekstrawaganckich gadżetów, czy czegoś podobnego. No, może oprócz jednego - garderoby. Właściwie, nie była to do końca garderoba, tylko szafa wbudowana już w ścianę, ale była naprawdę śliczna, no i miała lustra. Naprzeciwko szafy mieściło się dwuosobowe łóżko, obok którego było okno oraz stolik nocny. Na przeciwko okna umieszczone było biurko, zaraz obok drzwi. Ściany były pomalowane w ten sposób, że pierwsza sąsiadująca ze sobą para miała je białe, a druga czarne,  no i oczywiście dużo półek na nich powieszonych - pojedynczych, i jeden regał. Panele były jasnoszare, a na nim kilka białych i czarnych dywaników. Mój pokój był wprost prześliczny. Położyłam walizki na jego środku i zaczęłam się rozpakowywać. Czekała mnie niemała robota
.
***

   Na koniec pracy byłam bardzo zadowolona z efektu. W pustych miejscach na ścianach zawiesiłam na taśmę klejącą różne "tumblerowe" obrazki, na niektórych półkach były też ramki z moimi osobistymi zdjęciami z obozów, imprez no i oczywiście tych z Kacprem - kiedy byliśmy razem na wakacjach ze swoimi rodzicami, kiedy kończyliśmy przedszkole, zerówkę, podstawówkę i gimnazjum (czyli najświeższe), no i kolaże - bezokazyjne, okazyjne. Było ich naprawdę sporo. Chciałam, żeby przypominały mi o tym cudownym życiu. Umieściłam ubrania w szafie, tak samo jak i buty, torebki i dodatki. Na stoliku nocnym położyłam lampkę i książkę, a w szufladach inne duperele. Sama się sobie dziwiłam, że tak dużo zrobiłam w ciągu zaledwie dwóch godzin, no ale cóż, kto nudzącemu się zabroni?
   - Wiki, obiad! - zawołała mama.
   Udałam się do kuchni, gdzie rodzice czekali na mnie z pizzą. Nałożyłam sobie na talerz trzy kawałki, ponieważ byłam naprawdę strasznie głodna. Chwyciłam talerz i szklankę soku pomarańczowego, po czym ponownie powędrowałam do swojego pokoju. Wyjęłam laptopa z torby i uruchomiłam Skype'a i napisałam Piechowi sms-a, żeby wszedł.
   Zrobił to błyskawicznie, a ja, uśmiechając się sama do siebie, zadzwoniłam.
   Moim oczom ukazała się twarzyczka tego frajera.
   - No siema, Musierowicz, świnio ty moja! Smacznego!
   - Za tą świnię masz wjeb. Dziękuję, małpo!
   - A ty za małpę. I jesteśmy kwita! - wyszczerzył się i popił wodę.
   - Ooo, widzę, że Pan Siatkarz dobrze się odżywia! - zaśmiałam się.
   - No fakt, fakt. Ale nie zapominaj, że p r o f e s j o n a l n e treningi w jakimś w a ż n i e j s z y m klubie zacznę po osiemnastce. O ile mi się uda.
   - Kacper Piechocki mówi, że mu się coś nie uda?! O, ironio! Kim jesteś i co zrobiłeś z moją małpką?!
   - Przerabialiśmy już kwestię świni i małpy, świnio.
   - Jak widać nie stosujesz się, więc na też nie mam zamiaru, małpo. Nie no a tak serio, to dlaczego myślisz, że nie dasz rady? - zapytałam, zaczynając jeść drugi kawałek pizzy.
   - Nie wiem. - wzruszył ramionami. - Po prostu czasami twierdzę, że są lepsi. Sama wiesz, jak Skra gra. Byliśmy na nie jednym meczu.
   - Chyba sobie żartujesz! Jesteś naprawdę dobrym libero. Nie poddawaj się, kurde, Kacper, jak na piętnaście lat to ty jesteś już serio legendą!
   - Miło, że tak mówisz. Dzięki.
   - Za prawdę się nie dziękuje. - wyszczerzyłam się.
   - Ech, szkoda, że nie możesz być ze mną tutaj, w Krakowie... chętnie bym się z tobą powygłupiał, obejrzał jakiś film czy coś. A samemu to tak smutno trochę.
   - Mnie też już ciebie brakuje. A minęło zaledwie osiem godzin odkąd się rozstaliśmy. U ciebie wieczór, u mnie wczesny dzień... mam nadzieję, że to nie wpłynie na nasz kontakt. Tak czy inaczej, musisz coś robić! Masz masę kumpli: Marcina, Patryka, Tomka, Nikodema....
   - Ale oni to nie to samo co ty. - przerwał mi, wzdychając.
   - Wiem, Kacpi. Ale niedługo się widzimy, prawda? - zapytałam, a głos znowu mi się łamał.
   - Tak. Już nie mogę się doczekać.
   - Ja tym bardziej. Będę tu umierać z nudów bez ciebie! Przynajmniej teraz, kiedy nikogo tu nie znam!
   - Aha, czyli jak sobie kogoś znajdziesz do towarzystwa, idę w odstawkę? - zapytał, udając obrażonego. A może naprawdę go uraziłam?
   - Nie no co ty, chyba cię pogięło już do reszty. Wiemy oboje, że jesteś głupi, no ale już nie przesadzaj! - zaśmiałam się. - Jesteś niezastąpiony. I dobrze o tym wiesz. Więc nie pierdol głupot.
   - Wiem o tym.
   - To po co tak gadasz?
   - Bo miło było usłyszeć to od ciebie.
   - Zawsze ci to powtarzam!
   - Oj no wiem, wiem! Ale ty też jesteś niezastąpiona! Zawsze będziesz moją świnią!
   - Spadaj, idioto.
   - Ooo, to już nie jestem małpą?
   - Jesteś. Ale idiotą i frajerem też. Widzisz, jak wiele masz twarzy.
   - 50 twarzy Kacpra? - wybuchnął śmiechem.
   - Pisiont twarzy czystego matoła. - również odpowiedziałam śmiechem.
   "Oprowadziłam" Kacpra po swoim mieszkaniu, pogadaliśmy jeszcze z dwie godziny, a potem się rozłączyliśmy. Była u mnie dopiero 16,  więc miałam trochę wolnego. Postanowiłam obejrzeć jakiś film, postawiłam na "Love, Rosie", jeden z moich ulubionych, a potem poczytałam książkę "Szeptem", która aktualnie jest moim literackim zauroczeniem.
   I tak minęły mi trzy i pół godziny. Nie miałam nic lepszego do roboty, więc poszłam się wykąpać. Kąpiel zajęła mi dobre 40 minut. Ubrałam się w ulubioną pidżamę, wysuszyłam włosy i udałam się do salonu, gdzie rodzice oglądali jakiś serial po angielsku. Ku mojemu zdziwieniu, był to premierowy "Teen Wolf", więc z chęcią do nich dołączyłam. Rodzice Musierowicz oglądający serial dla nastolatek...?! No cóż, widocznie i oni zapragnęli być "nowocześni".
   Byłam bardzo wykończona dzisiejszym dniem, dlatego już po 21 byłam w krainie Morfeusza.

_______________________________________________________________________________

Hej, hej, hej!
Jedyneczka wędruje prosto do Was!
Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Historia zaczyna się od przeprowadzki Wiktorii, ale będzie trwała przez dobrych kilka lat jej życia :)
Rozdział drugi pojawi się, myślę, że we wtorek lub środę.

Niestety, nasze Skrzaty przegrały pojedynek z Jastrzębskim Węglem 2:3 :( Mecz był naprawdę bardzo emocjonujący. Jutro trzymamy za nich kciuki najmocniej jak potrafimy!! Należy im się ten medal no i oczywiście odpoczynek. Nie wierzę, że sezon klubowy dobiega końca :( To tak szybko minęło.. ale za to już niedługo zaczyna się reprezentacyjny! ♥ ♥ ♥  Nie mogę się doczekać!

Pozdrawiam ♥
Lola

8 komentarzy:

  1. Zostaję! ❤
    Piechocki, wiec jestem :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak mówiłam, jestem i ja! :D
    Widać, że tą dwójkę sporo łączy i dużo dla siebie znaczą... I jeszcze te przezwiska... Kto się czubi ten się lubi! :D
    Ogólnie bardzo mi się podoba!
    Pozdrawiam i uprzedzam, że chętnie wpadnę tu jeszcze poczytać o dalszych losach głównych bohaterów! :)
    http://pelniawyobrazni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! <3
      Oj tak, łączy ich naprawdę dużo. W końcu nie jest łatwo z dnia na dzień rozstać się z jedynym przyjacielem jakiego się miało. Na szczęście, jak na razie rozstają się tylko na miesiąc i już niedługo się spotkają!
      Będzie mi niezmiernie miło :D

      Usuń
  3. Świetny ;3
    Ej serio się wczułam i wyobraziłam sobie jak taka para świetnych przyjaciół się rozstaje...musi Im być ciężko a szczególnie Wiki, która nie zna nowego otoczenia.
    Czyżby serio łączyło Ich coś więcej niż przyjaźń i nawet nie byliby tego świadomi... Podejrzewam że za jakiś czas to do Nich dotrze, przynajmniej do jednego z Nich.

    Zapraszam Cię serdecznie do siebie na ostatni sielankowy rozdział przed diametralną zmianą w życiu Zuzy.
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/?m=1
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3
      Tak, naprawdę jest im ciężko, ale będą stale utrzymywać kontakt :)
      W tym opowiadaniu czeka Was jeszcze duuuuuuuużo niespodzianek!

      Ooo nie, a ja już tak polubiłam tę sielankę... :( Zaraz biorę się do czytania i lecę oglądać Skrzatów! ♥

      Usuń
  4. Ah już jestem na bieżąco! Kurde szkoda mi Musierowicz.. ale wydaje mi się, że ona z powrotem za jakiś czas wróci do Polski. Kacper jest taki fajny, ostatnio nawet go polubiłam, w sensie nie żebym coś do niego miała - ale nie potrafiłam się przełamać by czytać z nim opowiadania. Jak widać upodobania się zmieniają. Nic, czekam na następny rozdział, rozwój sytuacji i do następnego!
    A dzisiaj kibicujemy i trzymamy mocno kciuki!
    Jeżeli masz ochotę zapraszam również do siebie.
    www.moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za jakiś czas na pewno ;)
      Kacpi w kolejnych rozdziałach już nie będzie pojawiał się tak często, ale mimo wszystko cieszę się, że go polubiłaś :D
      Tak, jeszcze tylko dwadzieścia minut! Trzymamy mocniutko <3

      Jutro na pewno nadrobię wszystkie rozdziały! :)

      Usuń