niedziela, 31 maja 2015

4. It is not as bad as it seemed it would be.

 Rozejrzałam się dookoła. Nie znałam tego miejsca. Przed przeprowadzką nie zaopatrzyłam się w przewodnik po Buenos Aires... a szkoda. Bo to miejsce było naprawdę piękne. Było już ciemno, a liczne światła cudownie oświetlały całą dzielnicę. Zapewne byliśmy gdzieś w centrum, bo znajdowało się tam dużo ważnych budynków typu ratusz. Westchnęłam z wrażenia - skąd Facundo wiedział, że aż tak spodoba mi się to miejsce?
   - Gdzie jesteśmy? - zapytałam po chwili milczenia.
   - Puerto Madero. Najbogatsza dzielnica miasta. - oznajmił krótko.
   - Pięknie tutaj. - uśmiechnęłam się, rozglądając się chyba dziesiąty raz dookoła. Mój towarzysz pokiwał tylko głową, odwzajemniając uśmiech. - Dlaczego mnie tutaj zabrałeś?
   Facu zastanawiał się przez chwilę, zaciskając usta. Po chwili odpowiedział:
   - Patrząc nie patrząc, każda fajna i trwała znajomość mi się tutaj zaczynała. Byłem tutaj z Olivką na pierwszej randce... i z moją przyjaciółką Iness. No i teraz z tobą. Nie wiem czemu, po prostu coś mi podpowiadało, żebym cię tutaj zabrał. Ale to nie wszystko. Chodź. - kiwnął głową na znak, abym się za nim udała, co też uczyniłam. Po jego ostatniej wypowiedzi trochę mnie zatkało. To bardzo miło z jego strony, że zechciał mnie tutaj przyprowadzić.
   Szliśmy mostem, opowiadając sobie nawzajem przeróżne śmieszne historie z naszego życia. Conte był człowiekiem uwielbiającym robić sobie siarę - podobnie jak ja. To chyba dlatego tak się zgraliśmy i odnaleźliśmy wspólny język.
   Po kilkunastu minutach wędrówki stanęliśmy przed dużą halą siatkarską. Spojrzałam na Facundo, nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi. Dostrzegając moją zdziwioną minę, chłopak zabrał się za wyjaśnienia.
   - No więc to tutaj trenuję. Dzisiaj na porannym treningu wypytałem kilka osób, o której godzinie ćwiczą tutaj dziewczyny w twoim przedziale wiekowym. No i wyszło, że od osiemnastej do dwudziestej pierwszej. - zerknął na zegarek. - Są mniej więcej w połowie treningu. Pomyślałem więc, że może wejdziemy tam, popatrzysz sobie i zobaczysz czy ci się podoba, przy okazji mógłbym ci załatwić treningi nawet od jutra... jeżeli oczywiście chcesz.
   Miałam ochotę go przytulić... żeby mu jakoś podziękować. Ten człowiek naprawdę mnie zaskakiwał. Zaangażował się i to wszystko zaplanował, bylebym mimo przeprowadzki nadal mogła się rozwijać. Zatknęłam usta ręką. Chciałam wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo szczęśliwa jestem. Siatkówka była moim życiem, nie wyobrażałam sobie funkcjonowania bez niej, bałam się, że będę musiała z niej zrezygnować. A tutaj, treningi mam na wyciągnięcie ręki.
   - Facu, ja ci tak strasznie dziękuję! - pisnęłam i, nie mogąc się powstrzymać, rzuciłam mu się na szyję. Objął mnie swoimi silnymi ramionami, a ja obawiałam się, że zaraz go uduszę. Po chwili jednak odsunęłam się od niego, nieco zmieszana, że to zrobiłam. Jednak dostrzegając uśmiech na twarzy osiemnastolatka, również go odwzajemniłam i już nie żałowałam. Wskoczyłam mu na barana, a on ruszył w stronę wejścia do hali.
   Wnętrze hali było bardzo nowoczesne i ani trochę nie przypominało tej, w której trenowałam w Krakowie. Jedynie boisko było podobne... jak wszędzie.
   Usiedliśmy na trybunach, a ja całkowicie skupiłam swoją uwagę na grze dziewczyn. Grały świetnie, dlatego obawiałam się, że mogę sobie nie poradzić. Ale nie zrezygnujesz, Musierowicz. Nauczysz się. Będziesz lepsza. Za bardzo kochasz ten sport, by się poddać, pomyślałam, i szczerze mówiąc sama siebie zmotywowałam lepiej, niż ktokolwiek inny mógłby mnie zmotywować.
   Po trzydziestu minutach obserwowania młodych siatkarek przypomniałam sobie, że nie jestem tutaj sama. Mam towarzysza!... i w ogóle nie zwracam na niego uwagi.
   - Wybacz, że się nie odzywałam, ale zapatrzyłam się trochę...
   - Widać. - Conte wybuchnął śmiechem, zwracając tym na siebie uwagę kilku dziewczyn, które na jego widok zaczęły się ślinić. Żałosne...
   - To co, zbieramy się? - zapytałam. Nie chciałam, aby większość naszego spotkania przeminęła na oglądaniu treningu gapiących się na niego dziewczyn. Jednak trochę to w rozmowie przeszkadza...
   - Okej, ale najpierw pójdziemy porozmawiać z trenerem.
   Zeszliśmy na dół i podeszliśmy do wysokiego mężczyzny po czterdziestce i przywitaliśmy się z nim. Facundo przedstawił mnie, a ja wytłumaczyłam, że się przeprowadziłam i chciałabym wrócić do treningów.
   - Jutro wyjeżdżamy na dwudniowy turniej, a potem mamy kilka dni wolnego, więc możesz przyjść na pierwszy trening za tydzień. Zobaczymy czy się sprawdzisz. - mrugnął do mnie i się zaśmiał. Był bardzo sympatyczny.
   Nagle olśniło mnie, że jutro przyjeżdża Kacper. Nie wiem, czy chcę tracić godziny, które mogłabym z nim spędzić na treningi... Facu chyba też sobie to uświadomił, ale uspokoił mnie uśmiechem, który chyba miał wyraz "spokojnie, mam pomysł".
   - Trenerze, bo jest sprawa... do Wiktorii przyjeżdża jutro przyjaciel z Polski... tak się składa, że on też uwielbia siatkówkę i trenuje ją na pozycji libero, więc może zrobiłby pan wyjątek i pozwolił mu trenować z dziewczynami?
   Mężczyzna z początku wydawał się zaskoczony, ale zaraz potem na jego twarzy znowu zagościł uśmiech.
   - No pewnie, możecie przyjść razem.
   - Dziękuję panu bardzo! - uścisnęłam dłoń mężczyzny jako wyraz wdzięczności. Pożegnaliśmy się z moim przyszłym, mam nadzieję, trenerem i wyszliśmy z hali.
   - To gdzie teraz... - zaczął Conte, ale przerwał mu mój pocałunek prosto w jego policzek.
   - Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Jesteś najlepszy! - darłam się, i poraz drugi tego dnia rzuciłam się mu na szyję. Kiedy doszło do mnie, że przytulamy się o kilkanaście (albo kilkadziesiąt?) sekund za dużo, odsunęłam się od chłopaka. Czułam, że mam rumieńce. Całe szczęście, że jest ciemno... Facu wybuchnął śmiechem.
   - No wiem, że jestem, nie musisz mi tego powtarzać.
   - Ile czekałam na tą odpowiedź? - zapytałam, udając, że patrzę na zegarek.
   - Tylko kilka minut... - zaśmiał się chłopak.
   Kilka minut?! Aż tyle się przytulaliśmy?!, miałam ochotę walnąć się z całej siły w czoło. Gdyby Olivia nas tak zobaczyła to... co mogłoby się stać?! Zerwaliby? I to przeze mnie. Nie, to nie może się powtórzyć.
   - Co taka przerażona jesteś? - nabijał się ze mnie Conte.
   - Nic, chyba straciłam rachubę czasu. - zaśmiałam się i potarłam swoje ręce dłońmi. Brawo, tępa Musierowicz. Chyba jasnym faktem jest, iż wieczorem robi się zimno, prawda? Dlaczego więc nie wzięłaś kurtki, ale samą bluzkę na ramiączkach?, i poraz kolejny tego dnia miałam ochotę walnąć się w czoło.
   Widząc ten gest, Facu ściągnął swoją bluzę i zarzucił mi ją na ramiona. Bez słowa pociągnął mnie za ramię i gdzieś prowadził, a ja nie prostestowałam. Droga zeszła nam w ciszy. Zatrzymaliśmy się przed jakąś kawiarnią.
   - Gorąca czekolada dobrze ci zrobi, zmarzlusie. - kpił ze mnie.
   - Żeby tobie zaraz dobrze nie zrobiła moja pięść na twojej twarzy. - odparowałam.
   - A za co, jeśli mogę wiedzieć?! - oburzył się mój towarzysz.
   - Za miłość do ojczyzny!
   - Ojczyznę swą to ja akurat bardzo kocham! - wykrzyknął, klepiąc się po piersi, na co wybuchnęłam takim śmiechem, że aż położyłam się na ziemi. Zwróciliśmy na siebie uwagę nie jednego człowieka.
   - Chodź, chodź, patrioto. - powiedziałam uspokajając się i popychając go lekko w stronę wejścia do kawiarni.

                                  ***

     Conte odprowadził mnie pod same drzwi mieszkania mimo moich protestów.
   - Dziękuję za dzisiaj. - powiedziałam, uśmiechając się do niego.
   - To ja dziękuję! Więcej takich dni! - odpowiedział, na co się zaśmiałam. - Słuchaj, 15 sierpnia urządzam ognisko, może przyjdziesz z Kacprem?
   - No pewnie!
   - No to super. - sprawdził godzinę na telefonie. - Późno już.. będę się zmywał. Pa mała. - uśmiechnął się i mocno mnie przytulił, podnosząc jednocześnie w górę, a ja śmiejąc się, mocno go objęłam. Po kilku sekundach postawił mnie na ziemię.
  - Pa! - powiedziałam i otworzyłam drzwi do mieszkania, wchodząc do niego.
   Zdjęłam buty i ruszyłam do salonu, gdzie rodzice oglądali telewizję.
  - Cześć! - przywitałam się i usiadłam obok nich.
  - Co tak późno? - spytał tata.  - Martwiliśmy się.
   - Tak bardzo, że aż nie zadzwoniliście. - przewróciłam oczami i udałam się do swojego pokoju. Nie miałam ochoty się z nimi sprzeczać. Wzięłam piżamę leżącą na łóżku i poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Nie byłam głodna, więc zrobiłam sobie tylko herbatę i wróciłam do pokoju. Otworzyłam laptopa i sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe. Kacper nie był dostępny, a szkoda, bo chciałam zdać mu relacje z dzisiejszego dnia. No cóż, przynajmniej jutro będę miała mu co opowiadać. Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl, że na kilkanaście godzin go zobaczę.
   Usłyszałam ciche pukanie do pokoju. Rzuciłam od niechcenia "proszę", drzwi się uchyliły, a moim oczom ukazała się mama.
   - Dlaczego taka jesteś? - zapytała.
   - Jaka? - ściągnęłam brwi, nie za bardzo rozumiejąc o co jej chodzi.
   - Niemiła i oschła do nas.
   - Macie jakieś sapy, że wracam późno mimo, że nawet nie dzwoniliście. Uznałam więc, że dajecie mi trochę więcej luzu i szansę poznania nowcyh przyjaciół. Myliłam się?
   - Nie, ale mogłaś chociaż nas poinformować, o której będziesz.
   Westchnęłam ciężko.
   - Tak samo jak wy mogliście zadzwonić.
   Mama usiadła obok mnie na łóżku.
   - Dobra, nie było tematu. Nie mam zamiaru się z tobą sprzeczać.
   - Okej. - pokiwałam głową.
   - Jak było? - zapytała.
   - Fajnie. - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko.
   - Czy on... ci się podoba?
   - Maaaaamoooo! - krzyknęłam z irytacją. - Mówiłam ci przecież, że ma dziewczynę! - rzuciłam w nią poduszką.
   - Dobra, dobra. Tylko tak pytam. Wiesz, że jakby co możesz mi wszystko powiedzieć.
   - Tak, tak. - powiedziałam wymijająco.
   - Dobra, zmykam. Dobranoc. - wstała i skierowała się do wyjścia.
   - Dobranoc. - odpowiedziałam, odkładając laptopa i biorąc do ręki książkę. Nie przeczytałam zbyt dużo, bo po kilku stronach moje powieki zrobiły się ciężkie. Położyłam ją na stoliku nocnym, zgasiłam światło i opadłam na łóżko. Niemalże od razu zasnęłam.

                                 ***
                                                                 8 sierpnia

   Obudziły mnie słowa "Cześć! Jak ja was dawno nie widziałam!" dobiegające z korytarza. To mogło oznaczać tylko jedno! Ale...
   Spojrzałam na zegarek. 13:00. Że co?! Ty głupia, miałaś sobie ustawić budzik!, miałam ochotę walnąć się z całej siły w twarz.
   Nie zważając na to, że jestem kompletnie nie ogarnięta i ubrana w piżamę, wybiegłam z pokoju. Gdy tylko zobaczyłam Kacpra, momentalnie się na niego rzuciłam. Wyściskałam go za wszystkie czasy. Tak samo jego rodziców.
   - No cześć śpiochu! - nabijał się ze mnie.
   - Cześć. - powiedziałam irytującym tonem. - Spakowałeś się? - zapytałam kpiąco, unosząc brwi.
   - Wyobraź sobie, że tak! - wytknął mi język. - Okej, to gdzie mogę to postawić? - wskazał na torbę, zwracając się do moich rodziców.
   - W pokoju Wiki.
   - Że coooo?! - odezwałam się.
   - Noo, mamy jeden pokój gościnny, w nim śpią ciocia z wujem, więc Kacper musi spać z tobą. - roześmiała się mama.
   - Chyba na podłodze. - prychnęłam.
   - To się jeszcze okaże... - powiedział "uwodzicielskim" tonem Piechu, na co ja walnęłam go w ramię i kopnęłam w tyłek.
  - Tylko grzecznie mi tam! - zażartował (a może nie?) wujek Konrad.
   - Bez obaw! - krzyknęłam, i otworzyłam drzwi do swojego pokoju, wpuszczając przyjaciela do środka.
  
__________________________________________________________

No i czwóreczka! :D
Przepraszam, że tak długo. Obowiązki.
Ale za to długi, chyba.
Conte załatwił Musierowicz treningi, tak jak mama Roksanie. :D Sorry, musiałam się pochwalić! Nareszcie! Tak długo na nie czekałam. :D
Oceny zostawiam Wam!
Zaległości na Waszych blogach nadrobię w tym tygodniu.
Kolejny rozdział może w weekend!
Do napisania!
Buziole! :* ♥


10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Już czekam na to aż Facu bedzię z Wiką <3 hahah
    wiesz czego mi jedynie tu zabrakło? Jak pisałaś o tym, że oboje lubią narobić sobie siary, to fajnie by było usłyszeć jakąś historię z tym związaną, bo czułam w tym momencie straszny niedosyt i ciekawość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      A czy będą razem, jeszcze się okaże!
      Tak, wiem, chciałam dodać jakieś ich historie, ale niestety połowa rozdziału była pisana na szybko :/ Postaram się o tym powspominać w następnych rozdziałach :D

      Usuń
  2. Cudeńko *.*
    Przyjaźń polsko-argentyńska kwitnie ^^
    Nie jest w porządku odbijanie chłopaka przyjaciółce (bo chyba mogę tak nazwać relacje Wiki z Olivią), ale ta dwójka świetnie na siebie działa, a Conte bardzo się angażuje jak na przyjaźń... No to Wiki jest w raju ;D treningi <3 Facu sie postarał ;D
    Relacje dziewczyny z rodzicami są jakieś dziwne, nie wiem czemu, ale nie daje i to spokoju... niby potrafią normalnie rozmawiać, ale Państwo Musierowicz za dużo ma niepotrzebnych wontów do córki...
    Hahhaha akcja od momentu przyjazdu Piecha wywołała wyszczerz na mojej twarzy xD powalają mnie te Ich teksty ;)
    Nie mogę doczekać sie olejnego, proszę o info o kolejnych u mnie na blogu ;3

    Zapraszam Cię serdecznie na 23, w którym okaże się kto był tą tajemniczą osobą, która odwiedziła Zuzę. No i los dziewczyny został odmieniony...dostała kolejną szansę. O czym mowa? Zapraszam na:
    dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 24-kę, z której dowiesz się co takiego od Zuzy chciał Kacper oraz prezes Piechocki zdradzi dziewczynie swoje plany względem Niej ^^ Pojawi się również trochę już nieobecny w życiu Zuzy Wojtek.
      http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/

      Usuń
    2. Zapraszam na kolejną część losów Zuzy ^^ Tym razem w roli głównej wraz z dziewczyną wystąpi Wotek xD Prezes Piechocki również będzie miał swoje "5 minut", tak jak i Jego syn...mogę obiecać: będzie się działo ;d Ale co się będę rozpisywać... Zapraszam ;*
      http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/

      Usuń
    3. Zapraszam serdecznie na 26 z konfrontacją z Kacprem. Robi się gorąco między bohaterami...ale cóż będę się rozpisywać... ;D:
      http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Chorwacja, mądrości Piechockiego i urodziny, wszystko tutaj --------------------->
    http://urodzilam-sie-zbyt-wrazliwa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na kolejną partię losów Zuzy, Kacpra, Wojtka i Wlazłych:
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/ ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. http://dobro-zawsze-wygra.blogspot.com/ <-------- po długie przerwie rozdział u Tośki i Łukasza :)

    OdpowiedzUsuń