niedziela, 9 sierpnia 2015

6. I want to go back.

   tydzień później, 15 sierpnia

   Ten dzień zapowiadał się świetnie. Przed południem mieliśmy udać się z Kacprem na mój pierwszy trening, w którym i on miał brać udział, ponieważ mój, mam nadzieję, przyszły trener zgodził się na to, oczywiście dzięki pomocy Facundo. Chłopak robił wieczorem ognisko, na które mieliśmy zamiar wstawić się z Piechockim. Swoją drogą przez ten tydzień spotkaliśmy się z Conte i jego ekipą chyba z cztery razy. Postanowiłam bardziej wyluzować się przy Facu i nie myśleć o tym, że mi się podoba i jak widać opłaciło mi się to, bo nawet z Iness, mimo tego, że jest najbardziej irytującą osobą jaką znam, udało mi się złapać jako taki kontakt. Jednak to wszystko dzięki Kacprowi, zresztą jak zawsze.
   Wstaliśmy około dziesiątej. Trening był na wpół do dwunastej, ale na halę mieliśmy trochę drogi do pokonania. 
   Skorzystaliśmy kolejno z toalety, ubraliśmy się i zjedliśmy śniadanie w postaci kanapek i gorącego kakao. Spakowaliśmy torby i wyszliśmy z mieszkania. Na dworze panował straszny upał jak na tak wczesną porę. Zapowiadał się gorący dzień. W drodze na halę wskoczyliśmy jeszcze do sklepu po wodę. Byliśmy przed budynkiem o 11:23. 
   - Jacy mu punktualni... - zaśmiałam się.
   - Na treningi z a w s z e byliśmy punktualni. - uśmiechnął się Kacper.
   - Racja. Gorzej z lekcjami. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Na niektóre lekcje potrafiliśmy przyjść nawet pięć minut przed końcem, takie z nas śpiochy. 
   Weszliśmy do środka. Kacpi rozglądał się dookoła z zachwytem wymalowanym na twarzy.
   - Ładnie tu, co? - zapytałam, szczerząc się. 
   - I to jak! Nie to co u nas. - westchnął.
   - Oj już nie narzekaj! - dźgnęłam go w brzuch.
   - Nie narzekam, po prostu stwierdzam fakt. - puścił mi oczko. 
   Niedaleko nas stał trener, więc poszliśmy się przywitać. 
   - Dzień dobry! - powiedzieliśmy równo.
   - Witaj, Wiktorio! Miło cię tu widzieć i życzę powodzenia, mam nadzieję, że wykażesz nam swoje umiejętności i zostaniesz tu na dłużej. - uśmiechnął się do mnie. - A ty jesteś tym jej przyjacielem-libero? - zapytał zwracając się do Kacpra, na co odpowiedzieliśmy kiwając ze śmiechem głowami. 
   Porozmawialiśmy jeszcze chwilę z panem Martinezem, po czym udaliśmy się do szatni. Gdy weszłam do sali, Piechocki już w niej był... otoczony tabunem dziewczyn szczerzących się na jego widok. Prychnęłam widząc całe zajście, ale Kacprowi to się podobało, stwierdziłam to po jego szerokim uśmiechu. Postanowiłam, że podejdę i przedstawię się dziewczynom. O ile nie zjedzą mnie, gdy się do niego odezwę..., pomyślałam i zaśmiałam się sama do siebie. Zdecydowanie za dużo czasu przebywałam z Iness. 
   - Cześć! - powiedziałam z delikatnym uśmiechem na twarzy. - Jestem Wiktoria, miło mi was poznać. 
   Dziewczyny przedstawiły mi się kolejno. Camila, Neva, Elena, Gracia, Isabel, Marta, Sara, Tatiana, Martina, Adalina, Agata, Drina, Francesca, Lola... Nie zdążyłam dokładnie zapamiętać która jest którą, ale wiedziałam, że z czasem sobie to utrwalę. O ile się dostanę..., pomyślałam. 
   Po chwili do sali wszedł trener. 
   - Cześć, dziewczyny. Zapewne się już sobie przedstawiliście, ale pozwólcie, że jeszcze raz to zrobię. Wiktoria chciałaby dołączyć do naszej drużyny. Liczę, że jej gra jest na tyle dobra, by mogła to zrobić. Zaraz to zresztą sprawdzimy, ale nie stresuj się, bo to tylko pogorszy sprawę. - uśmiechnął się. - A to jest Kacper. - gdy trener wypowiedział jego imię, wszystkie dziewczyny spojrzały na niego z... pragnieniem? Tak, tak mogłabym to nazwać. - Jest Polakiem, podobnie jak Wiktoria, i przyleciał ją tutaj odwiedzić. Jako, że trenuje siatkówkę w Polsce zgodziłem się by dołączył dzisiaj do nas, jeżeli Wiktoria dostanie się do drużyny będzie uczęszczał na treningi jeszcze przez dwa tygodnie. - dziewczyny rzucały sobie entuzjastyczne spojrzenia po tej informacji. - No, myślę, że możemy zaczynać!
   Na początku wykonaliśmy rozgrzewkę: biegi, rozciąganie i te sprawy. Następnie mieliśmy dobrać się w pary i odbijać w nich piłkę. Do Kacpra podleciała jakaś dziewczyna, bodajże Sara, i chłopak z nią odbijał, więc ja podeszłam do Eleny i poprosiłam ją czy mogłaby być w parze ze mną. Kiedy szłyśmy po piłkę, zagadała:
   - Widzę, że Kacper ma wiele adoratorek. - zaśmiała się. 
   - No tak, ale jak widać, Sara jest na prowadzeniu w "grze o Piechockiego" - odpowiedziałam jej tym samym. 
   - To się jeszcze okaże... - mruknęła pod nosem, ale nie na tyle cicho, by uniemożliwić mi usłyszenie tych słów.
   - Przepraszam, co powiedziałaś? - zapytałam, starając się, by zabrzmieć delikatnie. 
   - Nic, nic. Ta piłka może być? - zapytała ze sztucznym uśmiechem, podając mi piłkę, na co skinęłam głową.
   - Piłka jak piłka. Podoba ci się Kacper? - zapytałam nagle, bez ostrzeżenia.
   Dziewczyna rzuciła mi przeszywające spojrzenie, po czym zapytała:
   - A czy tobie podoba się Facundo? 
   - Słucham?! - nie wierzyłam w to, co przed chwilą usłyszałam. Skąd ona, do cholery, o tym wiedziała?!
   - Przyjaźnię się z pewną osobą, która mi o tym powiedziała. 
   - Z kim? - zapytałam z furią w głosie. - Kto naopowiadał ci takich bzdur?!
   - Mówi ci coś imię Amanda? - uśmiechnęła się słodko. 
   Byłam w szoku. A m a n d a powiedziała to Elenie?! Ale jaki ona miała w tym interes?!
   Nagle mnie olśniło.
   I n e s s...
   - Zapamiętaj sobie raz na zawsze. - warknęłam. - Facundo mi się nie podoba. Jedynie się z nim przyjaźnię. A ciebie nie powinno to interesować. Nie chcę mieć problemów w drużynie. 
   - Skąd wiesz, że w ogóle się tutaj dostaniesz?! 
   - Nie widziałaś jak gram, więc nie pytaj o takie rzeczy.
   - Mam propozycję.
   - Na którą się nie zgodzę. 
   - Lepiej posłuchaj. - syknęła. - Ty załatwisz mi randkę z Kacprem, a ja nie zniszczę cię na dzisiejszym treningu ani nie powiem nikomu o tym, że się zakochałaś w Conte.
   Zaśmiałam się jej prosto w twarz. 
   - Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, co ty właśnie powiedziałaś. Kacper to mój przyjaciel od dziecka i pozwól, że nie będę wybierać mu dziewczyn. Gdybyś nie była taka zawzięta i egoistyczna, może zwróciłby na ciebie większą uwagę. Jak mnie niby zniszczysz?! Siatkówka to moja największa pasja i trenowałam już wcześniej, więc wiedz, że zrobię wszystko, żeby dostać się do drużyny. A jeżeli chodzi o Facundo to jest to jedynie jakaś plota, którą wymyśliła sobie Amanda. Nikt w to nie uwierzy. 
   - Zdziwiłabyś się.
   - Elena, możesz dać mi spokój? Skoro podoba ci się Kacper, dlaczego sama do niego nie zagadasz, tylko mi... grozisz?
   - Nie grożę... - prychnęła. - Ale mogę zacząć. 
   - Daj spokój, dziewczyno. Polecam ci iść do jakiegoś dobrego psychiatry, bo twoje zachowanie jest totalnie nie na miejscu.
   - I tak cię zniszczę. 
   - Ale co ja ci, do cholery, zrobiłam?!
   I w tym samym momencie gwizdnął trener i krzyknął:
   - Elena, Wiktoria! Nie ociągać się, tylko grać! 
   Podeszłam do niego i bez zastanowienia powiedziałam:
   - Trenerze, czy mogłabym zamienić się z inną dziewczyną? 
   - A co, nie chcesz być w parze z Eleną? Jest jakiś problem?
   - Nie, nie ma żadnego problemu. - wtrąciła Elena. - Po prostu Wiktoria uważa, że jestem dla niej za słabym graczem.
   Spojrzałam na nią oszołomiona.
   - Przecież to są same bzdury!
   Pan Fabian spojrzał na nas. 
   - Pierwszy trening, a już masz problemy z jedną z dziewczyn? - zwrócił się do mnie. - Nie wiem, czy to dobrze wpłynie na drużynę.
   Kątem oka zauważyłam, że ta zołza uśmiecha się triumfalnie. 
   - Trenerze, ale to ona ma do mnie jakiś problem! Ja miałam nadzieję, że uda się nam dogadać, a ona grozi mi, że jak jej nie umówię z Kacprem, to mnie zniszczy! A teraz kłamie i udaje niewinną! Proszę mi uwierzyć. Naprawdę pan myśli, że poświęciłabym treningi, na których tak bardzo mi zależy, dla jakiejś kłótni z dziewczyną, którą znam kilkanaście minut? 
   - Winny się tłumaczy. - powiedziała Elena. 
   - Możemy się nie kłócić i nie robić sobie niepotrzebnych problemów? Umówmy się tak, że pomogę ci zagadać do Kacpra, a ty mi dasz spokój. A jeżeli nie będzie chciał się z tobą umówić, nie bierz mnie za winną. Weź pod uwagę to, że chcę ci pomóc. Ale mogłaś o to grzecznie poprosić, a nie mi grozić! - warknęłam. 
   - Nie chcę się przecież z nim umawiać. - wzruszyła ramionami, a przechodząc obok mnie, szepnęła mi do ucha: - To za mało. - po czym chwyciła piłkę i poszła na drugi koniec boiska, odbijając ją do mnie. 
   Gdy trener obserwował naszą grę, specjalnie odbijała do mnie za mocno, za wysoko, albo za daleko, abym tylko odbiła nieczysto. W końcu zdenerwowałam się nie na żarty i zwróciłam się do pana Martineza. 
   - Widzi trener?! Ona robi to specjalnie! Proszę, ja nie chcę mieć z nią żadnych problemów, bo zależy mi na tych treningach jak na niczym na świecie! - powiedziałam, a łzy piekły mnie pod powiekami. Nie chciałam stracić przez nią takiej szansy. Facundo byłby zawiedziony... ja... rodzice... Ale najbardziej bolałoby mnie to, że nie mogłabym robić tego co kocham. Przynajmniej nie tutaj, a już zaczynałam się przyzwyczajać. 
   Całe zajście zauważyły zarówno pozostałe dziewczyny, jak i Kacper. Chłopak podszedł do mnie.
   - Wiki, co się dzieje? - zapytał i położył mi rękę na ramieniu. Zepchnęłam ją i wybiegłam z sali. Skierowałam kroki do szatni, gdzie usiadłam na parapecie i zaczęłam płakać. To było dla mnie tak cholernie ważne... Dlaczego ona chciała mi to zepsuć? Jako trenująca osoba powinna mnie zrozumieć. A ja przecież chciałam jej pomóc, byleby tylko mieć święty spokój, bo najchętniej walnęłabym ją kilka razy w tą fałszywą buźkę. 
   - Wiki... - usłyszałam szept, a gdy podniosłam głowę, Kacper był już przy mnie. Wtuliłam się w niego i zaczęłam szlochać. 
   - Spokojnie. Trener się już tym zajął. Nie pozwolimy tej suce zniszczyć twoich marzeń. 
   - A co jeśli mnie nie przyjmie? - spytałam ochrypłym głosem, ocierając łzy. - Przecież to, że się na mnie uwzięła wpłynie na relacje w drużynie. Nie będzie już taka zgrana jak kiedyś.
   - Jak udowodnimy jej winę, może ją wywali.
   - Dlaczego miałby to robić? Przecież nawet nie wie, jak gram...
   - No właśnie! Więc idź tam i pokaż na co cię stać! - uśmiechnął się pokrzepiająco. 
   - Dzisiaj nie dam już rady... Wyczerpała ze mnie resztki sił. Wróćmy tu jutro. Mam nadzieję, że nie będzie za późno. 
   - Nie będzie. Załatwię to z trenerem. Włączę urok a la Kacper i się zgodzi. - zaśmiałam się na jego słowa. Poprawił mi nimi humor. 
   Przebrałam się i wyszłam z hali, przed którą czekałam na Piechockiego. Po kilku minutach chłopak do mnie dołączył. 
   - Wszystko załatwione. - uśmiechnął się.
   - Dziękuję, Kacper! Kochany jesteś. - pocałowałam go w policzek. 
   - Ja to wiem. - zaśmiał się, a ja razem z nim.
   - Czekaj... ale jak my przekonamy trenera, że to ona jest winna, a nie ja? 
   - Mam pomysł. - wyszczerzył się mój przyjaciel, a ja już wiedziałam, że będzie genialny. 


***
   Gdy wróciliśmy z treningu, naszych rodziców nie było w domu. Mama napisała mi sms-a, że wybrali się nad jezioro, więc na całe szczęście nie musieliśmy się tłumaczyć, dlaczego wróciliśmy wcześniej i mieliśmy cały dom dla siebie. Zamówiliśmy sobie pizzę i siedzieliśmy kilka godzin przed telewizorem, tak jak kiedyś to robiliśmy prawie codziennie. 
   Kacper namówił mnie, bym mimo wszystko poszła na ognisko do Facundo. Zgodziłam się z myślą, że przynajmniej się od wszystkiego oderwę. 
   Mieliśmy zjawić się u Conte o 19, więc przed 18 udałam się do swojego pokoju i otworzyłam szafę w poszukiwaniu jakiś odpowiednich ciuchów. 
   - Jak myślisz, co powinnam ubrać? - zapytałam Kacpra, który wszedł do pomieszczenia chwilę po mnie. 
   - A od kiedy to ja jestem twoją doradczynią modową? - zironizował, na co przewróciłam jedynie oczami. - Już rozumiem. - pokiwał głową. - Chcesz zrobić wrażenie na Facundo. 
   - NIE! - pisnęłam. - Zrozum, że ja nie chcę go poderwać. Ma dziewczynę. Ale może będą tam i n n i fajni chłopacy i chcę zrobić na nich wrażenie, choć kompletnie nie mam dziś ochoty na flirt, ale może mi to pomoże. 
   - Dziewczyna nie problem. Dziś masz jedną, jutro możesz mieć drugą. - zachichotał Piechocki, mrugając przy tym do mnie.
   - KACPER! - krzyknęłam, waląc go kilka razy pięściami w plecy, ale chłopak jedynie się śmiał. Popchnęłam go tak, że wyleciał z pokoju i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Następnie siłowaliśmy się przez chwilę, ale ostatecznie wygrałam i zakluczyłam drzwi. 
   - Wiki? A mogę chociaż dostać ciuchy? - zapukał Kacper. W jego głosie słychać było rozbawienie.
   Chwyciłam jego torbę, odkluczyłam drzwi i rzuciłam w niego torbą, po czym ponownie je zamknęłam. 
   - Wara stąd, chcę się ubrać! - krzyknęłam wyjmując z szafy ciuchy. Przebrałam się i wyszłam z pokoju, gdzie czekał na mnie Kacper ubrany w bluzę i dżinsy. 
   - Nie będzie ci zimno? - spytał, patrząc na moje nogi.
   - Raczej nie. - wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki, gdzie zrobiłam delikatny makijaż i wyprostowałam włosy pozostawiając je wolne. 
   Wyszłam z łazienki, a Piechu zakładał właśnie buty. Poszłam jeszcze na chwilkę do pokoju, by się wyperfumować i wziąć torbę, po czym założyłam buty i razem z Kacprem wyszliśmy z mieszkania.

***
   Facundo miał naprawdę duży dom. Ściany na zewnątrz były biały, a dach kasztanowy. Ogród również był przeogromny: plac zabaw dla jego młodszego, 10-letniego brata, ogródek z przeróżnymi warzywami i owocami, miejsce na ognisko, jak również i wielki basen z jacuzzi. Wszystko było estetyczne i zadbane. 
   Na ognisku zjawiło się około 30 osób, Conte jak widać miał wielu znajomych. Nie zabrakło jego stałej ekipy, z którą wraz z Kacprem cały czas się trzymaliśmy. 
   Martwiła mnie tylko jedna sprawa. Musiałam porozmawiać z Amandą. Stwierdziłam, że zrobię to ze spokojem i nie będę się z nią kłócić, najwyżej trochę jej nakłamię. 
   - Amanda? Mogę cię prosić na chwilę? - zapytałam, po czym wzięłam dziewczynę pod ramię i poszłam z nią do altany, gdzie nikogo nie było. 
   - Musimy porozmawiać. Chyba nawet wiesz o czym. - rzuciłam jej przeszywające spojrzenie. 
   - Tak. - odparła szorstko. 
   - Posłuchaj, co ja wam takiego zrobiłam? Bo naprawdę tego nie rozumiem. Polubiłam was wszystkich, w tym ciebie, a ty i twoja przyjaciółka, z którą prawdopodobnie będę w drużynie, chociaż po dzisiejszym dniu straciłam na to nadzieję, wbijacie mi nóż w plecy. 
   - Ale to widać, że Facundo się tobie podoba. 
   - Słucham? To jest jakiś absurd! Podoba mi się inny chłopak. A wy dwie mi to teraz rujnujecie.
   - Kacper?! - spytała, na co parsknęłam śmiechem. 
   - Nie, nie Kacper. Ktoś inny. Ale na razie wolałabym o tym nie mówić. Zrozum, że to jest moje życie.
   - Naprawdę Facundo ci się nie podoba?
   - Nie. To tylko przyjaźń. Nic więcej. 
   Policzek Amandy oblał krwisty rumieniec. Dziewczyna spojrzała na mnie jak skarcony szczeniak.
   - Przepraszam cię... naprawdę... myślałam, że...
   - Następnym razem po prostu zapytaj. A poza tym zauroczenie to nie przestępstwo. Jeżeli następnym razem będziesz podejrzewała o to inną dziewczynę, to nie próbuj jej zniszczyć, bo za uczucia nic nie można. Bo to wygląda tak, jakbyś ty miała z tym problem. Czyli wychodzi na to, że to t o b i e podoba się Facu. - każde zdanie wypowiadałam najostrzejszym głosem, na jaki było mnie stać.
   - No nie wierzę! Ty wcale nie chciałaś się pogodzić, tylko teraz rzucasz we mnie oskarżeniami, żeby tylko zataić prawdę! Prawie ci się udało mnie okłamać, Wiktoria. Chylę czoło. Ale nie jestem taka głupia jak ci się wydaje. Więc to jeszcze nie koniec.
   - Chcesz zrujnować to co jest między mną a tamtym chłopakiem s w o i m i głupimi podejrzeniami? Przecież to ty je zaczęłaś! A ja próbuję się tylko bronić! 
   - Powodzenia jutro na treningu. - uśmiechnęła się sztucznie, po czym wyszła. 
   Nie miałam ochoty tam wracać. Usiadłam na wiklinowym fotelu w altance, i rozmyślałam. O tym, co mogę zrobić, by wreszcie one dały mi spokój. Przecież ja im NIC nie zrobiłam!
   Na myśl o tym, że nie udało mi się załatwić wszystkiego po dobroci z Amandą i że moje treningi nadal wiszą na włosku, ogarnął mnie ogromny smutek. Nie mogłam już hamować łez, za bardzo mi na tym zależało. One to wiedziały i niszczyły mnie od środka. 
   Chciałam wrócić do Polski. Tam byłam naprawdę szczęśliwa i nikt nie próbował mi nigdy niszczyć życia. Nie stwarzałam nigdy sobie sama problemów, i teraz też nie miałam takiego zamiaru. Spędzałam tam każdą wolną chwilę z Kacprem, było tak super... Nawet w Argentynie to już nie jest to samo co było wtedy, gdy tam mieszkałam. Zdawałam sobie doskonale sprawę z tego, że te czasy już nigdy nie powrócą niezależnie od tego, jak bardzo bym tego chciała i to też bardzo mnie przygnębiało. 
   Z drugiej strony, tutaj, w Argentynie, był Facu, na którym, mimo krótkiej znajomości, zaczęło mi bardzo zależeć. Chociaż i tak wiedziałam, że między nami nic nie będzie, a poza tym przeze mnie jego znajomość z Amandą może się zrujnować, przez co może również oddalić się z Iness, a to było nie w porządku mimo, że nienawidziłam zarówno jednej, jak i drugiej.
   Tak, chciałam wrócić. Pragnęłam tego najbardziej na świecie - wrócić do swojego dawnego, zwariowanego, najlepszego życia. 
   Dlaczego akurat mnie to spotkało? Ta cała przeprowadzka to kompletny niewypał. Przynajmniej moim zdaniem, bo moim rodzicom jak widać tutaj się bardzo spodobało. W ogóle nie miałam nic do gadania gdy dowiedziałam się, że się przeprowadzamy. Ale już się przyzwyczaiłam, że oni nigdy nie liczą się z moim zdaniem. 
   Łzy płynęły strumieniami z moich oczu. W jednym momencie wszystkie te negatywne emocje i przykrości, które mnie spotkały w ostatnich miesiącach zebrały się w jedną całość i musiałam dać im upust. Płakałam, jak gdyby nie wiadomo co się stało. 
   Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. 
   Odwróciłam się i skierowałam swój wzrok w górę. 
   Chwilę potem tonęłam już w jego objęciach.
_____________________________________________________

Cześć kochani! 
Kolejny rozdział wędruje w Wasze łapki. 
Jak widać, Wiktoria nie cieszy się tak z przeprowadzki... i wcale nie jest tak fajnie jak się jej wydawało, że będzie. 
Jak myślicie, kto przyszedł do altany, w której siedziała Musierowicz? 
Do następnego! ♥




   

4 komentarze:

  1. Hahahha są w życiu priorytety ;D trening najważniejszy, a szkoła nie zając hehheheh
    No ta drużyna to jakaś taka dziwna....czy tam nie ma normalnych ludzi?
    Rozdział świetny, tylko brakuje mi tu wypowiedzi odczuć Facu. Czy może Argentyńczyk czuje to samo do Wiki co Ona do Niego? ;)
    Kacper to prawdziwy przyjaciel, który zrobi wszystko dla przyjaciółki ;)
    Osobą z ostatniej sceny oczywiście jest Facu ^^
    Mam nadzieję, że w drużynie znajdzie się miejsce dla Wiktorii ;P


    Jeśli interesuje Cię, czy Zuza zdecydowała się zostać w Bełchatowie i zerwać związek z Wojtkiem, czy ciągnąć go na odległość, a może jednak wyjedzie z ukochanym ale z Wlazłymi wciąż będzie miała bliskie relacje.. zapraszam serdeznie na 40 z odpowiedzią na powyższą rozterkę dziewczyny ^^
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/08/rozdzia-40-widziaam-ze-droga-ktora.html
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥
      Odczuć Conte nie ma tutaj specjalnie, ponieważ to, co kryje się w jego głowie jak na razie jest tajemnicą :)

      Już lecę do ciebie! ♥

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. A wiec czekam na jej ujawnieni ;D
      Zapraszam do siebie na 41:
      http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/08/rozdzia-41-rozumiem-mowiac-szczerze.html
      Pozdrawiam ;**

      Usuń